piątek, 23 listopada 2012

Powrót



Jesteśmy w domu cali i szczęśliwi po kolejnej udanej podróży :) Nie zachwyca nas niestety obecna jesienno zimowa aura, ale słońca nałapaliśmy na zapas i wystarczy na kilka dni, a może i tygodni ;) Zresztą z depresyjnym klimatem już sobie jakoś radzimy planując kolejną „podróż życia” ;) 

 niecodzienny widok za oknem pędzącego IC ;)

Po za tym dokonaliśmy ważnego odkrycia - gdy wokół szaruga, mokro i zimno to mamy zawsze zaledwie kilka kilometrów do miejsca w którym świeci piękne słońce i widać błękit nieba tyle, że w górę ;)
Podróż przebiegała spokojnie nie licząc akcji ratunkowej w samolocie, gdy na siedzeniu obok straciła przytomność pasażerka. Oczekując 3 godziny na przesiadkę do Warszawy w prawie pustym lotniskowym terminalu we Frankfurcie zaczepił nas (przypadkowy?) nieznajomy człowiek i od razu przeszedł do opowieści o swoim fascynującym podróżniczym życiu, wskazując nam potencjalne cele przyszłych wojaży. Po 15 minutach okazało się, że właśnie minęły 3h i trzeba wsiadać do kolejnego samolotu :)

Dziękujemy wszystkim za miłe towarzystwo na blogu ;) i liczne komentarze. Z przyjemnością śledziliśmy rosnące statystyki. Do tej pory opublikowaliśmy 26 postów i pojawiło się 50 komentarzy. Odwiedzono nas 1645 razy. Ciekawie wygląda lista z podziałem na kraje:
Polska                  1290
USA                     166
Szwecja                65
Francja                 19
Holandia               17
Tajlandia               14
Niemcy                 6
Grecja                  5
Izrael                    5
Portugalia             4

Wreszcie się trochę wyspaliśmy (10h), bo po nocnym powrocie (ok. 40h na nogach z drobnymi drzemkami na siedząco) byliśmy wykończeni. Po ciężkiej wyjazdowej orce mamy wakacje ;)
Za jakiś czas postaramy się zrobić podsumowanie.

 trzymamy fason do końca ;)

środa, 21 listopada 2012

Żegnamy słoneczną Jordanię :(



Niestety wczoraj zdechł w hotelu Internet i dziś wrzucamy 2 posty. Dziś wyruszyliśmy na wycieczkę na pn. od Ammanu. Odwiedzamy ruiny kilku starożytnych ośrodków znajdujących się między stolicą kraju, a granicą z Syrią. Jedzie z nami ten sam kierowca i część osób z którymi byliśmy na wczorajszym wyjeździe :). W programie zwiedzania są trzy punkty: pierwszy to Umm Kajs  - ruiny rzymskiego ośrodka Gadara z 333r. p.n.e. Wstęp 3JD/os. 


 Miasto to wiązano z opisanym w Ewangelii św. Mateusza wypędzeniem z opętanych mężczyzn legiona demonów, który wstąpił w świnie, a te ruszyły ku brzegom Jeziora Tyberiadzkiego i utonęły w jego wodach. 



Tak się wciągnęliśmy w oglądanie i fotografowanie, że wszyscy wrócili do samochodu, a ja zgubiłam Rafała i latałam jak dzik po ruinach w jego poszukiwaniu. Efekt był taki, że się rozminęliśmy. Spotkaliśmy się przy samochodzie trochę nerwów było. Od tego momentu pomimo fascynacji terenem, staraliśmy się nie znikać sobie z pola widzenia.
Drugim punktem był na zach. od Adżuln arabski zamek Kalat ar-Rabad, powstał ok. 1184r.


  Budowę zamku w strategicznym miejscu pozwalającym kontrolować pobliskie drogi nakazał Saladyn. W 1260 r. zamek został włączony w system poczty gołębiej i sieci sygnalizacji świetlnej między zamkami i miastami, które  pozwalały na przesyłanie wiadomości między Damaszkiem i Kairem zaledwie w ciągu 12 godzin. Wstęp 1JD/os.


Ostatnim punktem programu było Jerash (Jordania )- dawna Geraza - znajdują się tu bardzo rozległe ruiny z czasów Imperium Rzymskiego.



 Jest to jedyne miejsce na Bliskim wschodzie, gdzie zachowało się najwięcej monumentalnych starożytnych budowli. No i był to ostatni punkt programu, pan kierowca wyznaczył nam max 1,5 godz. Tymczasem jest tu zwiedzania na co najmniej 3. Ponadto dzień się kończył, słońce zachodziło i zwiedzający zbierali się ku wyjściu. Od przekroczenia pięknego łuku triumfalnego na wejściu do centrum kompleksu jest co najmniej kilkaset metrów. 


 Poza tym nie mieliśmy ze sobą mapki, ani żadnych wskazówek. Zaraz za wejściem zamiast pójść prosto do najciekawszej części weszliśmy na jakiś rzymski hipodrom zaraz za podróżującą z nami babcią z Niemiec. 


Jak się zorientowaliśmy włączyliśmy trzeci bieg czyli szybki marsz w kierunku kolumn, tymczasem nasza babcia popędziła biegiem. Nie cierpię takiego zwiedzania na wariackich papierach. Robiliśmy co mogliśmy, żeby chociaż uchwycić jakieś ciekawe kadry na zdjęciach. Jedynym pocieszeniem było piękne światło zachodzącego słońca i prawie pustki bo większość zwiedzających już sobie poszła. Wstęp 8JD/os.


Za chwile wsiadamy do taksi i jedziemy na lotnisko o 2.45 w nocy wylatujemy do Frankfurtu. ok 11.00 będziemy w kraju. Do zobaczenia :)


Jeszcze mały suplemencik - w pośpiechu umknęły nam jeszcze dwa zdjęcia z dzisiejszej trasy:

 Na północ od Ammanu krajobraz za oknami naszego busika zupełnie się zmienia. Jedziemy przez zieloną krainę pełną łąk i lasów piniowych.



jordanki po lekcjach - w uniwersytecki mieście Irbid

Zamki pustyni



Na ziemiach Bliskiego Wschodu rozrzuconych jest wiele budowli przypominających zamki i tak właśnie najczęściej są nazywane, choć tylko niektóre zostały zbudowane w celach militarnych. Sporo takich  zamków można zobaczyć w Jordanii. Najsłynniejszym i największym jest Al-Karak  zbudowany przez Krzyżowców w XIIw. Położony jest on ponad 100 km na południe od Ammanu.
Dziś jednak wybraliśmy się na całodzienną wycieczkę na wschód od Ammanu zorganizowaną przez nasz hotel w celu zobaczenia kilku „zamków na pustyni”. Koszt wycieczki to 15JD/os (69zł). Jedziemy komfortowym 9 osobowym Wanem z kompletem pasażerów. Towarzystwo międzynarodowe Niemcy, Szwedzi, Belg, Kolumbijka i nasz jordański kierowca. Krajobrazy za oknem, a raczej ich brak, to płaska piaszczysta równina usłana kamieniami. Poza nielicznymi wioskami jedynymi atrakcjami na horyzoncie były sporadyczne kępy trawy, czy jeszcze bardziej sporadyczne pojedyncze drzewa.


  Kierowca wzdłuż całej trasy puszczał muzykę. Zaczęło się od jordańskiej po czym delikatnie zmieniał klimat, aż w końcu przeszedł do typowego amerykańskiego popu i rocka. Powiem szczerze, że wyobraźnia wariowała po skrzyżowaniu Phila Collinsa z widokami pustyni, beduińskich namiotów i pozakrywanych arabskich kobiet. Na szczęście nie tylko my tak zareagowaliśmy, bo ktoś nie wytrzymał i poprosił pana o zmianę płyty, bo mu muzyka nie pasuje mu do krajobrazu.
Pierwszą budowlą na trasie był Qasr Al-Harrana.  Budowla wygląda niesamowicie surowo.


Zbudowana na planie kwadratu z basztami w narożach i szparkami okien. Położona w „szczerym polu” tzn na kompletnym pustkowiu. Pochodzi z 710r i była prawdopodobnie prywatną rezydencją, a później służył elitom z Damaszku.  

Tu kupujemy bilet wstępu (jeden do wszystkich zamków) za 1JD/os (4,60zł).
Kolejny punkt programu to dobrze zachowane luksusowe łaźnie Dasr Al-Amra z 715r przeznaczone dla kalifa i jego dworu.


Do dziś doskonale zachowały się freski, które łamią Islamskie tabu przedstawiając nie tylko postacie ludzi, ale także nagich kobiet w kąpieli.

Docieramy wreszcie do legendarnego Qasr Al-Azraq (bazaltowego zamku) do jego budowy wykorzystano bloki wykute z wulkanicznych skał.


Zapewne z powodu braku drewna z bazaltowych płyt zrobiono również stropy i drzwi.
Powstał w 1237r. na miejscy dawnych pozostałości rzymskich. Dziś niewiele o nim wiadomo. Tu mieściła się kwatera słynnego Laurenca wspierającego arabskie powstanie antytureckie.


Następnie obejrzeliśmy ruiny fortu Qasr Al-Hallabat w trakcie trwającej odbudowy.
Zbudowany na miejscu rzymskich budowli obronnych z VIIIw. Do budowy również użyto bazaltowych skał, oraz wapiennych białych bloków.

Na terenie ruin można oglądać pozostałości pięknych mozaik podłogowych.

Na trasie udało nam się wypatrzeć i sfotografować ceny paliw, których podniesienie przez króla o kilkadziesiąt procent o mało nie doprowadziło do rewolucji. Po potwierdzeniu przez młodego Jordańczyka nie mamy wątpliwości. Jak widać na zdjęciu aktualna cena litra E95 kosztuje 1,015JD (4,66zł). Cena przed podwyżką to niecałe 3zł. Nie potwierdziły się więc rzekome 2JD za litr.


Jak zwykle na tym wyjeździe niezawodnie działa gps w telefonie z aneroidowym darmowym programem Locus. Dzięki niemu i ściągniętym jeszcze w Polsce satelitarnym mapą Google nie tylko dobrze orientowaliśmy się w trasę i współrzędne obiektów, ale znamy pokonaną odległość (230km) i mogliśmy na bieżąco sprawdzać takie ciekawostki jak prędkość.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Amman

O 6:30 czeka na nas przed hotelem w Aqabie umówiony taksówkarz, a o 7:00 autobusem tzw. regular bus (czyli liniami państwowymi Jett Bus) za 8,80JD/os (40,50zł) ruszamy w ponad 300km podróż do Ammanu stolicy Jordanii. Jest to ostatni etap naszej podróży po królestwie Haszymickim.  

Sam Amman z ponad 2 mln mieszkańców nie posiada w zasadzie typowych atrakcji turystycznych. Z małego miasteczka zamienił się w rozległą, zajmującą okoliczne wzgórza stolicę w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. 


 Swój rozwój zawdzięcza położeniu na trasie zbudowanej przez Turków słynnej linii kolejowej Hijaz, oraz napływowi Palestyńczyków. Amman jest świetnym punktem wypadowym do zwiedzania okolic. Z takim właśnie zamiarem chcemy spędzić tu 2 noce przed powrotem do kraju.
Kierowca ubrany w biały mundur wygląda jak marynarz. Na pokładzie jest i stewardessa podająca za niewielką opłatą ciepłe napoje. Autobus wyposażony jest w klimatyzację, wc i video. Cała trasa wiedzie dwupasmówką. Nie jest to typowa autostrada. Prędkość maksymalna dla osobówek to 110km/h. Co jakiś czas widzimy radiowozy przy drodze i ostrzeżenia o kontroli drogowej. Jednak nie widać amatorów szybkiej jazdy. Przyczyną jest zapewne fatalny stan nawierzchni (nie ma tu ogromnych dziur czy kolein, ale asfalt jest strasznie popękany i wyboisty) do tego w wielu miejscach pokonujemy spowalniające garby. Drogą w żółwim tempie na licznych podjazdach poruszają się głównie ciężarówki. Samochodów osobowych jest bardzo mało głównie Toyoty, Nissany, Dewoo i Kia, sporadycznie pojawia się mercedes lub BMW. Widoki za oknem nakłaniają jedynie do spania - monotonia pustynnych gór przypominających bardziej hałdy.
Zajeżdżamy na popularny dworzec Abdali, ale nie zatrzymujemy się na nim, tylko na jakimś otoczonym parkanem placu kilkaset metrów dalej. Od razu napada na nas sfora taksówkarzy. Po dyskusji poddajemy się w końcu ustalając kurs do Clif Hostel na 1,5JD. I samochodem nie wyglądającym na taksi ruszamy w miasto. Po drodze bardzo sympatyczny pan udziela nam wielu wskazówek i namawia na wybór pobliskiego Palace Hotel mającego jedną gwiazdkę i jest wg kierowcy bezdyskusyjnie lepszy. Jedziemy więc do Palace Hotel. Wejście nietypowe bo wjeżdżamy windą. Taksówkarz idzie z nami, niestety tego się obawialiśmy, bo znamy te numery. Pewnie zaproponują nam teraz wyższą kwotę powiększoną o prowizje dla naganiacza. Za pokój 2os z łazienką, wi-fi i śniadaniem chcą 30JD (138zł). Dają nam zniżkę do 25JD (115zł) gdy słyszą, że na 3 noce. Oglądamy pokój – niestety niezbyt ładny jak na nasz gust, a na pewno nie za tą kwotę i grzecznie wychodzimy. Chcemy zapłacić taksówkarzowi, ale mamy minimum 5JD, on oczywiście nie ma drobnych (stary numer). Podchodzę do sklepu obok i rozmieniam. Płacimy, bierzemy plecaki i idziemy już sami do pobliskiego Cliff hotel. Mimo lokalizacji w gps i znalezienia szyldu mamy problem ze znalezieniem wejścia. Ktoś nam pomaga i wskazuje drzwi w bocznej uliczce.


Wchodzimy i przeżywamy lekkie zdziwienie, bo tak brudno to było w Delhi. 


 Niepewnie wchodzimy na 2 piętro pokonujemy szklane drzwi i jesteśmy na miejscu. Od pierwszych chwil pan z recepcji (chyba właściciel) wydał nam się bardzo sympatyczny. Za 12JD (55zł) dostaliśmy dwójkę z kranikiem i łazienką na korytarzu. Bez śniadania, ale z wi-fi w cenie. Ponadto hotel organizuje niedrogo wycieczki, które nas interesują :)

 dezynfekcja :)

Wokół pełno jest tanich restauracji i sklepów. Idziemy coś zjeść (2 herbaty, miseczka humusu, miseczka pasty z fasoli, talerz pomidorów, 3 duże chleby za to wszystko 3,5JD – 16zł),  a potem zobaczyć cytadelę. Miasto robi wrażenie bardzo zatłoczonego i pełnego młodych ludzi. Stromymi ulicami podchodzimy do znajdującej się bliziutko cytadeli.


  Jesteśmy zdziwieni, że tak tu ciepło. Szybko chowamy polary i podwijamy nogawki. Za 2JD/os (9,2zł) kupujemy bilet wstępu.

 ruiny świątyni Herkulesa


 Oglądamy ruiny rzymskich budowli, Pałac Umajjadów z 720r. , muzeum archeologiczne, i podziwiamy fantastyczne widoki na miasto.

 Pałac Umajjadów

Przechodzimy ulicami miasta w kierunku słynnego meczetu króla Hussajna z 1924r. i wracamy do hotelu. Musimy wypocząć przed jutrzejszą wycieczką ;)


w jednym z pobliskich sklepików