niedziela, 4 listopada 2012

największa depresja



Dziś byliśmy nad morzem Martwym w największej depresji na Ziemi 411m pod poziomem morza. Morze Martwe jest bardzo zasolonym zbiornikiem wodnym (10x bardziej niż Ocean).  Dlatego nie ma tu ryb, a życie ogranicza się do kilkunastu gatunków bakterii.
Ludzie przyjeżdżają tu głównie z powodu niespotykanej możliwości unoszenia się na powierzchni wody bez potrzeby wykonywania jakiegokolwiek ruchu oraz leczniczego wpływu na skórę czarnego, bogatego w minerały błota powstającego na brzegu.
Chcieliśmy zobaczyć jak to jest z tym unoszeniem, ale mieliśmy również cel odkrywczy :)
Rano pojechaliśmy z pod murów starego miasta tramwajem na dworzec autobusowy. Najbliżej do przystanku jest  spod Bramy Nowej lub Damasceńskiej. Spod Bramy Jaffa parę kroków więcej.

Od kilku lat w Jerozolimie jeździ tramwaj. Jest to co prawda tylko jedna linia ale na popularnej trasie, bardzo nowoczesna i daje duży komfort przemieszczania. Bilet kosztuje 6,60ILS i kupuje się go w automacie na przystanku. Obsługa automatu nie jest skomplikowana po włączeniu języka angielskiego. Daliśmy radę bez pomocy ;) Automat przyjmuje również banknoty i wydaje resztę. Po wejściu do tramwaju bilet należy skasować wpuszczając go odpowiednią stroną (paskiem magnetycznym od siebie i strzałkami w dół) tak aby nadrukował datę i godzinę. Nazwy kolejnych przystanków są wyświetlane na wyświetlaczach oraz jest informacja z głośnika. Ponadto w tramwaju znajduje się schemat linii z powypisywanymi przystankami.

 Budynek w tle z zegarem to dworzec autobusowy

Dworzec autobusowy to dość wysoki nowy budynek, ale nie widać w nim autobusów. Przy wejściu bramki i kontrola bagażu. Wchodzimy do środka, a tu galeria handlowa. Strzałki kierują nas w górę. Wjeżdżamy 2 piętra ruchomymi schodami i tu dopiero są kasy oraz wyjścia do odpowiednich stanowisk.
Kupujemy bilet do Ein Gedi (37,50NIS/os w jedną stronę) - to jedna z dwóch najbardziej popularnych plaż i w odróżnieniu od kurortu Ein Bokek jest bezpłatna. Poza tym są i inne powody dlaczego zdecydowaliśmy się na Ein Gedi. Jest bliżej Jerozolimy i przede wszystkim plaża jest naturalna. Południowa część morza Martwego nad którą leży Ein Bokek jest sztucznie powstałym zbiornikiem.
Przed wyjściem na stanowisko nr 5 zebrała się już spora grupka, choć do planowanego odjazdu było jeszcze 15 minut (czasy, numery autobusów i ceny można sobie wcześniej sprawdzić na stronie izraelskich linii autokarowych Egged http://www.egged.co.il/Eng/ ) W pewnym momencie ludzie zaczęli wychodzić za przeszklone drzwi do stanowiska. Jednak jak się okazało podjechał tu autobus do Eilatu. Następnie na stanowisko po lewej i prawej podjechały kolejne autobusy również do Eilatu. Poirytowanie rosło, a tłum gęstniał. Wreszcie z 30 min opóźnieniem podjechał właściwy autobus. Tak się złożyło, że staliśmy przy samym wejściu, ale o mało nie wszedłem do autobusu przez rozpychające się ruskie baby. Zresztą ruskie babcie wszędzie się rozpychają taka już pewnie u nich kultura. Ostatecznie miejsca nie zabrakło dla nikogo.
Do celu jedziemy 1,5h z przystankiem na wc po drodze ;) Jedziemy przez pustynne tereny z księżycowymi krajobrazami drogą nr 90. Z wyjściem na właściwym przystanku nie ma problemu wystarczy uprzedzić kierowcę.


Po wyjściu uderza w nas gorące powietrze. Termometr na plaży wskazuje 36 w cieniu. To chyba najcieplejszy rejon Izraela. Słońce świeci tu 300 dni w roku. W zasadzie jest to pustynia.

Sopot ;)

Plaża jest kamienista i stroma ale sympatyczna. Są tu darmowe prysznice do spłukania soli po kąpieli i toalety za 2NIS. Rozbieramy się i kuśtykamy po kamieniach do wody.


Wchodzimy razem pozostawiając ubrania i plecaki na brzegu. Są bezpieczne bo brzeg jest stromy, a my dryfujemy w wodzie kilka metrów od nich. Wrażenia są rzeczywiście niesamowite. Fajnie leży się na plecach i przy okazji nieźle napina się brzuch ;) Trochę gorzej pływa właśnie na brzuchu bo ryzyko dostania się wody do oka lub na język jest duże, a jest naprawdę na maksa słona. Pobraliśmy próbkę wody do badań (info dla Jacka) ;)


Po krótkiej kąpieli bez błota (niestety nie zauważyliśmy) Postanowiliśmy przejść do realizacji równie ważnego dla nas celu odkrywczego ;) 

na wybrzeżu można znaleźć naturalne błotne sadzawki

Przy okazji stała się rzecz mało prawdopodobna, nad brzegiem morza w którym prawie nie ma życia znaleźliśmy muszelkę:)

Na początek kilka słów wstępu. Morze Martwe wysycha. W ciągu ostatnich 30 lat skurczyło się o 30%. Powodem kurczenia jak i zasolenia jest na pewno intensywne parowanie, ale nie tylko to. Morze jest zasilane głównie przez rzekę Jordan. A na skutek budowy tam i zbiorników na rzece oraz czerpania dużych ilości wody na cele konsumpcyjne przez Izrael, Jordanię i Syrię coraz mniej wody dopływa do morza. Sytuacja ta doprowadziła do powstania na wybrzeżu w ostatnich latach tysięcy lei krasowych (ang. sing hole). Są to różnej wielkości zapadliska powstające na skutek zawalenia się ziemi z nad powstałymi pustymi przestrzeniami z których zniknęła woda.  Problem zaczyna być coraz bardziej poważny ponieważ zapadliska powstają w pobliskiej drodze głównej oraz pod budynkami. Leje nazywane są zemstą morza Martwego. 
 Podczas marszu brzegiem morza podziwialiśmy solne formacje.



wystające kolce są ostre jak żyletki

Po godzinnym marszu dotarliśmy do zapadlisk. Dziurom w ziemi nie można odmówić urody. Oczka wodne wypełnione wodą o różnych kolorach wyglądają fantastycznie. Bardzo chcieliśmy zobaczyć je na własne oczy. Jest tylko jeden szkopuł poruszanie się po tych terenach jest dość niebezpieczne i trzeba to robić z dużą rozwagą. Chodzi się niczym po lodowcu. Ziemia dudni jak lód pod nogami i tworzą się szczeliny. Miejscami powstają niemal ruchome piaski. 










Ślad w formacie gpx   http://pl.wikiloc.com

5 komentarzy:

  1. Proszę bardzo. :-) Zrobimy przewodność elektryczną i chlorki. Macie 50ml wody?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK. Nie wylewajcie, zasolenie takie, że na pewno wystarczy do chlorków. Gorzej z przewodnością, bo pewnie nie uda się mojej elektrody zanurzyć.

      Usuń
  2. Pytanie glupie, w koncu to Morze Martwe, ale co tam... Czy jakas w ogole flora i fauna tam jest, chocby porosty i krabiki? Storczyki niektore w koncu rosna na samym prawie wapnie, wiec moze na soli tez cos daje rade?
    Pozdrowienia i trzymajcie za mnie kciuki jutro mam operacje :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będziemy o Tobie pamiętać, wszystko będzie dobrze :) co do życia w tym morzu to tyle co doczytaliśmy to żyje w nim kilkanaście gatunków bakterii, ale chyba nic większego, chociaż Rafał znalazł muszelkę.

      Usuń