Z Poznania odjechaliśmy w zatłoczonym pociągu. Widać, że
jutro 1 listopada. Dobrze że mieliśmy miejscówki bo sporo ludzi stało na
korytarzu. Do Warszawy dojechaliśmy dość punktualnie, przed 18 lot mamy o 22:50
jest więc sporo czasu. Postanowiliśmy coś wypić w jednej z dworcowych
kawiarenek. Aurelia kupiła kawę za 7.50zł w mikro kubku a ja herbatę za 5 zł w
wielkim kuble :)
Od czasu Euro jest fajnie, pociąg bezpośrednio na lotnisko,
nigdzie nie trzeba biegać. Zaczął nam się podobać ten spokój. Zapomnieliśmy
jednak o starej podróżniczej zasadzie, jak robi się zbyt sympatycznie to znaczy
że za chwilę coś dupnie. Idziemy więc „tajnym” obczajonym wcześniej przejściem
tunelami na dworzec W-wa Śródmieście. Żadnych kierunkowskazów dla niewtajemniczonych
nie zauważyliśmy. Na Śródmieściu sporo ludzi, a my bez biletu, ale spokojnie
ponoć są automaty. Niestety okazało się, że automaty są ale na Centralnym, a tu
kilometrowa kolejka do kasy. Więc w tył zwrot i powrotem kilkaset metrów do kas
na Centralnym. Zaczynamy czuć ciężar plecaków i robi się bardzo ciepło. Nie
widzimy automatów i nie zawracamy sobie głowy szukaniem ich. Podchodzimy do
tajnej zakamuflowanej kasy, gdzie stoi tylko kilka osób. Okazuje się jednak, że
biletów nam nie sprzedadzą bo to nie KM tylko SKM i bilety należy kupić w
kiosku z prasą. Ok. mamy już bilety za całe 3.60zł sztuka:). I znów kilkaset
metrów na Śródmieście. Teraz tylko mała zagadka. Który peron? Na szczęście
znaleźliśmy jakiś rozkład.
Jedziemy niemal pustym pięknym pociągiem. Teraz już pójdzie
gładko. Nie tak szybko jesteśmy jednak w Polsce i doświadczenie Kambodżańsko-Indyjskie
się przydaje. Wysiedliśmy na stacji końcowej. I nie bardzo było wiadomo gdzie
iść dalej. Trafiliśmy na tłum ortodoksów
:), który akurat się pojawił, gdy nie wiedzieliśmy gdzie iść. Po kilku
zbłądzeniach obchodząc jakieś parkany w końcu odnieśliśmy - sukces jest nasz
terminal! :)
Na lotnisku sporo Żydów. Równolegle odbędą się 2 loty do Tel
Avivu. Obejrzeliśmy sobie ciekawą wystawkę nielegalnych towarów zarekwirowanych
podróżnym. Powaliła mnie zmumifikowana noga słonia!
Kilka uwag:
- Na lotnisku nie ma darmowego wi-fi są tylko hot spoty w niektórych obszarach terminalu należące np. do empiku.
- Ceny jako tako przystępne, nawet w sklepach wolnocłowych. Cena kawy zaczyna się od 15,90zł, kolczyki Swarovskiego 59zł (pierwszy souvenir z podróży już zakupiony J)
- Na lotnisku nie ma darmowego wi-fi są tylko hot spoty w niektórych obszarach terminalu należące np. do empiku.
- Ceny jako tako przystępne, nawet w sklepach wolnocłowych. Cena kawy zaczyna się od 15,90zł, kolczyki Swarovskiego 59zł (pierwszy souvenir z podróży już zakupiony J)
co za suveniry:):) ale ktoś ma pomysły aby przewieść takie cacko:):)ten tygrys nawet by mi się przydał w pracy:):):)
OdpowiedzUsuńfuterko jak znalazł na zimę:)
OdpowiedzUsuń