poniedziałek, 19 listopada 2012

Amman

O 6:30 czeka na nas przed hotelem w Aqabie umówiony taksówkarz, a o 7:00 autobusem tzw. regular bus (czyli liniami państwowymi Jett Bus) za 8,80JD/os (40,50zł) ruszamy w ponad 300km podróż do Ammanu stolicy Jordanii. Jest to ostatni etap naszej podróży po królestwie Haszymickim.  

Sam Amman z ponad 2 mln mieszkańców nie posiada w zasadzie typowych atrakcji turystycznych. Z małego miasteczka zamienił się w rozległą, zajmującą okoliczne wzgórza stolicę w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. 


 Swój rozwój zawdzięcza położeniu na trasie zbudowanej przez Turków słynnej linii kolejowej Hijaz, oraz napływowi Palestyńczyków. Amman jest świetnym punktem wypadowym do zwiedzania okolic. Z takim właśnie zamiarem chcemy spędzić tu 2 noce przed powrotem do kraju.
Kierowca ubrany w biały mundur wygląda jak marynarz. Na pokładzie jest i stewardessa podająca za niewielką opłatą ciepłe napoje. Autobus wyposażony jest w klimatyzację, wc i video. Cała trasa wiedzie dwupasmówką. Nie jest to typowa autostrada. Prędkość maksymalna dla osobówek to 110km/h. Co jakiś czas widzimy radiowozy przy drodze i ostrzeżenia o kontroli drogowej. Jednak nie widać amatorów szybkiej jazdy. Przyczyną jest zapewne fatalny stan nawierzchni (nie ma tu ogromnych dziur czy kolein, ale asfalt jest strasznie popękany i wyboisty) do tego w wielu miejscach pokonujemy spowalniające garby. Drogą w żółwim tempie na licznych podjazdach poruszają się głównie ciężarówki. Samochodów osobowych jest bardzo mało głównie Toyoty, Nissany, Dewoo i Kia, sporadycznie pojawia się mercedes lub BMW. Widoki za oknem nakłaniają jedynie do spania - monotonia pustynnych gór przypominających bardziej hałdy.
Zajeżdżamy na popularny dworzec Abdali, ale nie zatrzymujemy się na nim, tylko na jakimś otoczonym parkanem placu kilkaset metrów dalej. Od razu napada na nas sfora taksówkarzy. Po dyskusji poddajemy się w końcu ustalając kurs do Clif Hostel na 1,5JD. I samochodem nie wyglądającym na taksi ruszamy w miasto. Po drodze bardzo sympatyczny pan udziela nam wielu wskazówek i namawia na wybór pobliskiego Palace Hotel mającego jedną gwiazdkę i jest wg kierowcy bezdyskusyjnie lepszy. Jedziemy więc do Palace Hotel. Wejście nietypowe bo wjeżdżamy windą. Taksówkarz idzie z nami, niestety tego się obawialiśmy, bo znamy te numery. Pewnie zaproponują nam teraz wyższą kwotę powiększoną o prowizje dla naganiacza. Za pokój 2os z łazienką, wi-fi i śniadaniem chcą 30JD (138zł). Dają nam zniżkę do 25JD (115zł) gdy słyszą, że na 3 noce. Oglądamy pokój – niestety niezbyt ładny jak na nasz gust, a na pewno nie za tą kwotę i grzecznie wychodzimy. Chcemy zapłacić taksówkarzowi, ale mamy minimum 5JD, on oczywiście nie ma drobnych (stary numer). Podchodzę do sklepu obok i rozmieniam. Płacimy, bierzemy plecaki i idziemy już sami do pobliskiego Cliff hotel. Mimo lokalizacji w gps i znalezienia szyldu mamy problem ze znalezieniem wejścia. Ktoś nam pomaga i wskazuje drzwi w bocznej uliczce.


Wchodzimy i przeżywamy lekkie zdziwienie, bo tak brudno to było w Delhi. 


 Niepewnie wchodzimy na 2 piętro pokonujemy szklane drzwi i jesteśmy na miejscu. Od pierwszych chwil pan z recepcji (chyba właściciel) wydał nam się bardzo sympatyczny. Za 12JD (55zł) dostaliśmy dwójkę z kranikiem i łazienką na korytarzu. Bez śniadania, ale z wi-fi w cenie. Ponadto hotel organizuje niedrogo wycieczki, które nas interesują :)

 dezynfekcja :)

Wokół pełno jest tanich restauracji i sklepów. Idziemy coś zjeść (2 herbaty, miseczka humusu, miseczka pasty z fasoli, talerz pomidorów, 3 duże chleby za to wszystko 3,5JD – 16zł),  a potem zobaczyć cytadelę. Miasto robi wrażenie bardzo zatłoczonego i pełnego młodych ludzi. Stromymi ulicami podchodzimy do znajdującej się bliziutko cytadeli.


  Jesteśmy zdziwieni, że tak tu ciepło. Szybko chowamy polary i podwijamy nogawki. Za 2JD/os (9,2zł) kupujemy bilet wstępu.

 ruiny świątyni Herkulesa


 Oglądamy ruiny rzymskich budowli, Pałac Umajjadów z 720r. , muzeum archeologiczne, i podziwiamy fantastyczne widoki na miasto.

 Pałac Umajjadów

Przechodzimy ulicami miasta w kierunku słynnego meczetu króla Hussajna z 1924r. i wracamy do hotelu. Musimy wypocząć przed jutrzejszą wycieczką ;)


w jednym z pobliskich sklepików

7 komentarzy:

  1. Co to za rarytasy w tym sklepiku? Nie mam na mysli bartonikow Mars i Kinderniespodzianek, tylko to co ponizej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych miskach w większości są oliwki. Nie jedliśmy z obawy przed reakcją żołądków.

      Usuń
  2. Kolejny raz zapytam tez o Wasze spostrzezenia spoleczne - jak z pozycja kobiet w Jordanii? Roznice jakies w stosunku do Jerozolimy?

    Wczoraj przypadkiem tafilismy na film dokumentalny o tzw autobusach Mehadrin w Jerozolimie. Kobiety maja nakaz wsiadania tylko do tylnej czesci pojazdu, przod zarezerwowany jest dla panow. Troche mnie to szczerze mowiac zszokowalo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jeździliśmy Autobusami miejskimi po Jerozolimie i nie wiem nic na temat autobusów Mehadrin. Po mieście przemieszczaliśmy się tylko tramwajem. Nic takiego nie zauważyliśmy i z naszego doświadczenia również trudno w to uwierzyć. Tym bardziej, że przygotowując się do wyjazdu czytaliśmy mnóstwo różnych materiałów. Żydówki w większości nie różnią się od kobiet z Europy. W zasadzie chyba jedynym miejscem w Jerozolimie, które przychodzi mi do głowy, gdzie potrafię sobie wyobrazić takie układy społeczne (kwestia tzw. koszerności) jest dzielnica ultraortodoksów Mea Sharim. O tej grupie czytałem różna dziwne rzeczy.

      Usuń
    2. Okej, rozumiem. Mnie tez sie to wydaje nieprawdopodobne. Film, o ktorym pisalam, jest tutaj,jakby co:
      http://www.ur.se/Produkter/171758-Kvinnor-langst-bak

      Usuń
    3. Film pewnie ciekawy. Niestety dostępny tylko w Szwecji :(

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń