Od rana zawitaliśmy w Daving Center Aqaba. I razem z grupą
kilkunastu osób oraz pod kontrolą Omara, który jest tu instruktorem popłynęliśmy
łodzią w miejsca, gdzie występuje rafa.
Postanowiliśmy spróbować snurkowania.
Wstyd przyznać, ale był to nasz pierwszy raz :) Wbiłem się jakoś w bardzo
ciasną piankę. Wydawało mi się, że dostałem za ciasną jednak okazało się, że
tylko dzięki temu nie dostaje się do środka woda i jest cieplej.
Choć woda w
zatoce Aqaba w Morzu Czerwonym jest ciepła, dłuższy pobyt w niej i tak potrafi
wychłodzić organizm. Aurelia miała luźną piankę i wróciła na łódź wcześniej z
powodu zimna.
nasza ekipa ze stateczku przygotowuje ciężki sprzęt do nurkowania
Same wrażenia z pływania są ciekawe, choć rafa w tych miejscach
nie zachwyca tak bardzo przy snurkowaniu. Pewnie musielibyśmy nurkować głębiej,
jak inni.
pozdrawiamy z głębin
Na razie nam to jednak wystarczyło. Duże wrażenie zrobiło na
mnie wpływanie w ławice niebieskich oraz
w żółto-czarne paski ryb. Poza tym sam rejs przez zatokę pozwolił przyjrzeć się
jordańskiemu wybrzeżu.
Aqaba
Na koniec dnia dzięki pomocy Omara, który jest chrześcijaninem, udało nam się
dotrzeć na wieczorną mszę św. Jednym z prawdopodobnie trzech kościołów w Aqabie.
Po mszy udaliśmy się do centrum z nadzieją kupienia chleba na jutro. Jutro rano chcemy ruszyć na pustynię. I tu kilka spostrzeżeń. Z trudem dogadywaliśmy się z taksówkarzami po ang. Na szczęście dysponowaliśmy naszkicowanym planem przez Omara z opisami po arabsku. Nigdzie nie ustalaliśmy wcześniej ceny za kurs w mieście. Zgodnie za radą Omara, płaciliśmy po prostu 1 JD na koniec kursu i bez dyskusji wysiadaliśmy. Nie było problemu :)
Ostatecznie chleba nie znaleźliśmy, ale udało nam się kupić falafel-sandwich za 0,30 JD.
Po mszy udaliśmy się do centrum z nadzieją kupienia chleba na jutro. Jutro rano chcemy ruszyć na pustynię. I tu kilka spostrzeżeń. Z trudem dogadywaliśmy się z taksówkarzami po ang. Na szczęście dysponowaliśmy naszkicowanym planem przez Omara z opisami po arabsku. Nigdzie nie ustalaliśmy wcześniej ceny za kurs w mieście. Zgodnie za radą Omara, płaciliśmy po prostu 1 JD na koniec kursu i bez dyskusji wysiadaliśmy. Nie było problemu :)
Ostatecznie chleba nie znaleźliśmy, ale udało nam się kupić falafel-sandwich za 0,30 JD.
taka sieć sklepów jak w Tajlandii ;)
tu sprzedawca skasował 27JD! za serek. Po interwencji Omara oddał kasę. Twierdził, że się pomylił. Serek kosztował 1JD.
tu sprzedawca skasował 27JD! za serek. Po interwencji Omara oddał kasę. Twierdził, że się pomylił. Serek kosztował 1JD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz