Z Wadi Rum mieliśmy jechać do Ammanu, ale zmieniliśmy plany
i na 3 dni wróciliśmy do Aqaby, żeby jeszcze podelektować się słońcem i ciepłem
(w cieniu 27st). Do Aqaby przyjechaliśmy o 9,30 rano i trzeba było poszukać
hotelu :). Udało nam się znaleźć hotel Al-Jaber za 15JD za noc (70zł w tym
łazienka, gorąca woda, lodówka, klima i piękny widok z okna na biały meczet.
meczet Husseina
Hotel położony jest w odległości kilkadziesięciu metrów w
kierunku portu od opisywanego w Lonely Planet Hotelu Al.-Amer.
Minusy to brak Internetu i hałas z nawoływaniem muezina
włącznie. Na szczęście kawiarenek z niedrogim wi-fi (2JD/1h) nie brakuje.
Obsługa hotelowa niestety nie mówi po angielsku, ale w razie potrzeby kierują
do szefa urzędującego w sklepie spożywczym obok.
Wczoraj odpoczywaliśmy po pustyni, a dziś mały rekonesans. Aqaba jest to 100tys miasto i jedyny morski port Jordanii nad zatoką o tej samej nazwie.
Pięknie położona z
pomarańczowymi górami w tle, palmami i potężnym masztem z flagą w porcie.
Poza portem, plażą i chyba jedynym zabytkiem w postaci ruin
XVI wiecznego fortu nic specjalnego tutaj nie ma.
Jest za to świetny
klimat . Miejsce to odwiedzają głównie amatorzy nurkowania i podziwiania
rafy. My poszukujemy kilku dni ciepła i
spokoju przed wyjazdem do Ammanu. Z naszego hotelu wszędzie mamy blisko. Sporo
tu mini marketów, są stragany z warzywami na tyle tanimi, że jednego większego
pomidora nie chcieli nam sprzedać. Dostaliśmy za darmo :) Jest też wybór
restauracji. Często zaglądamy do popularnej wśród mieszkańców Hashem Sons
Restaurant obok hotelu Al-Amer gdzie za falafel Sandwich płacimy 0,5JD (2,3zł)
i tyle samo za kawę czy herbatę.
Pobyt tutaj sprzyja integracji. Dziś byliśmy
nawracani na islam przez pana z ministerstwa rolnictwa ;) Zmęczeni już nieco
arabskimi klimatami zawędrowaliśmy do baru McDonald.
Tu zastaliśmy jak wszędzie na świecie podobne standardy.
Zdziwiły nas jednak niewysokie ceny. Bardzo dobra kawa za 0,74JD (3,40zł), lody
1,24JD (5,70zł), Cola zwykłej wielkości 0,65JD (3zł), duży sok pomarańczowy
1,29JD (6zł).
Zrobiliśmy sobie wycieczkę plażą miejską, aż do portu. Są tu
trochę inne standardy niż u nas.
Bikini – islamic style
;)
Ogółem plaża jest bardzo brudna i zaśmiecona, ludzie siedzą pod parasolkami i palą shishę lub piją kawę.
McDonalds jest wszędzie :-) The Economist od 1986 roku publikuje Big Mac Index. Czyli siłę nabywczą walut w porównaniu do Big Maca. W Polsce jest w miarę tanio, około -38% w stosunku do USA. A w Norwegii +60%, ale inaczej wypada porównanie czasu jaki należy przepracować, żeby zakupić tego hamburgera. W Tokio to tylko 9min, w Warszawie 36min.
OdpowiedzUsuńTrzecia rzecz, w 2007 Big Mac kosztował 6.90 w 2012 9.10zł, widać jak inflacja zjada nasze pieniądze.
http://dwagrosze.com/2007/07/bigmac-index.html