piątek, 9 listopada 2012

Welcome to Jordan



Rano szybkie śniadanie, tramwaj, dworzec autobusowy w Jerozolimie. Po drodze w okolicy słynnego kurortu Ein Bokek za oknami autobusu widzimy po raz pierwszy w Izraelu deszcz. Ein Bokek robi raczej słabe wrażenie co przekonuje nas do dobrego wyboru przed kilkoma dniami. Po ok. 4 godzinach jazdy docieramy do Eilatu nad Morzem Czerwonym. Tu wsiadamy w Taxi i za 10$ docieramy do przejścia granicznego. Na granicy jesteśmy sami. Płacimy opłatę wyjazdową z Izraela 98+5 ILS/os i kompletnie bez żadnych problemów, żadnego przepytywania wychodzimy z Izraela. Pokonujemy pas ziemi niczyjej i wchodzimy do Jordanii.

Tu znów żadnych problemów, no może z małym wyjątkiem. Ledwie znaleźliśmy się pod dachem zabudowań chckpointu zaczęło padać, potem grzmieć, następnie lać, po czym z nieba zaczął lecieć regularny wodospad, jakaś masakra. 


Welcome to Jordan – słowa nad przejściem nieźle kontrastują :) Zwykle oberwanie chmury kończy się po kilkunastu minutach. Tu trwało to chyba z pół godziny. W końcu udało nam się przejść granicę. Od razu wyhaczyła nas mafia taksówkarska. Niestety nie było za bardzo gdzie iść, w związku z tym zapłaciliśmy frycowe 10JD. Przy czym 1JD to 1,47$. W Aqabie wysiedliśmy w centrum, oczywiście nie za bardzo wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, ale najpierw obiadek :) Falafel 0,5JD.


A potem spotkaliśmy się z Omarem, z którym także skontaktowaliśmy się przez couchsurfing. Przez 2 dni jesteśmy gośćmi w jego domu. Jutro w planach mamy nurkowanie w zatoce Aqaba.


2 komentarze: