piątek, 2 listopada 2012

rekonesans



To był ciężki dzień. Jesteśmy szczęśliwi, ale padamy ze zmęczenia nie mamy już dziś sił na dokończenie tego posta. Ale po kolei. Po krótkiej drzemce postanowiliśmy pozałatwiać najważniejsze sprawy. Koło Bramy Damasceńskiej wymieniliśmy trochę waluty i chyba prawdą jest, że mają tu najkorzystniejszy kurs w mieście za 1$ dają 3,85 ILS bez prowizji.
Następnie powędrowaliśmy pod Ścianę Płaczu przechodząc w poprzek całą starówkę. Po drodze trafiliśmy na zapełnioną ludźmi skromną restaurację. Zjedliśmy po jednym falafelu-  sandwichu czyli bułce wypchanej sałatką warzywną w postaci ogórków i pomidora, nieokreślony rodzaj sosu jakieś kulki chyba z Kus-kusu, ale dobrze przyprawione i trochę miękkich frytek. Danie ciepło-zimne, ale smaczne i pożywne 10 ILS za  sztukę. Falafelki test przeszły pozytywnie nic nam po nich nie jest:)


Ściana Płaczu której tradycyjną nazwę Żydzi coraz częściej zastępują wyrażeniem Mur Zachodni w miarę zastępowania tęsknoty za zburzoną Świątynią ideą budowy nowej, to nie da się ukryć wyraźnie centralny  punkt kultu dla Judaizmu. 

 
 Można tu zobaczyć bardzo wielu wyznawców tej religii o różnym stopniu i sposobie zaangażowania od ultraortodoksów poprzez żołnierzy po zwykłych zjadaczy chleba koszernego, którzy na czas modlitwy pod ścianą wkładają jarmułki, a do głów i  ramion przytwierdzają często czarne pudełeczka zawierające wypisane cytaty modlitw. 



Zafundowaliśmy sobie dziś jeszcze po ścianie płaczu wycieczkę po butlę gazową do naszego palnika. W sumie nie miało to być, aż tak daleko. Szliśmy, kilka razy gps wskazał nieprawidłowy kierunek, dalej szliśmy i tak zeszła godzinka zanim się dowlekliśmy do małego sklepu z kuchenkami gazowymi, a między nimi nasze butle. Jak usiadłam na krześle dla klienta, to aż chciało mi się płakać gdy po 5 minutach miałam wstać, nóg nie czułam, bo trzeba jeszcze wrócić. Wpadłam na pomysł, że wrócimy autobusem. Było ich bardzo dużo tylko żaden nie jechał na starówkę. I znów powrót na małych biednych nóżkach. Wracając przypadkowo trafiliśmy do popularnego pasażu handlowego Mamila. Ekskluzywne sklepy pełne pięknych markowych towarów. Ładna architektura, sympatyczna muzyka i pachnące ulica ( jak  oni to robią) spowodowały, że zapomniałam o zmęczeniu :) 


Przy okazji w ramach odpowiedzi na pytanie  ewy79 która komentarzami dodaje nam motywacji ;) kilka słów związanych z pogodą. Jest ładnie. Temperatura oscyluje wokół 25 stopni w cieniu. Niebo jest prawie bezchmurne. Siostrzyczki twierdzą, że to ciepły listopad bo w tym czasie bywa chłodniej. Od pierwszych minut tutaj całkowicie zmienił nam się nastrój. W tym rozświetlonym słońcem ulu jakim jest starówka, zapchanym wszelkimi kramami z tysiącami uśmiechniętych przechodniów. Z szarego jesiennego przygnębienia niemal natychmiast wszedł w nas wiosenny, pełen życia optymizm :) Troski i zmartwienia idą w kont ;)
Jeszcze jedna ważna uwaga - kierowcy szanują pieszych i przestrzegają świateł kierujących ruchem. Zupełnie jak nie Azja ;) Na ulicy czujemy się bardzo bezpiecznie. 
I jeszcze 2 fotki z uliczek starówki

 oryginalna pamiątka z Izraela :)

niesamowite zapachy różnych przypraw

4 komentarze:

  1. dzięki za nowy post:):) dosłownie jak z książki o podrożach,z ogromnym zaciekawieniem śledze wasza wyprawę. czy ty tez tak stałas pod ścianą płaczu Aurelia?:):modły o dobra pensję ha ha. Ze zdjęcia widać że nie było tylu turystów, mozna było swobodnie spacerowac?w tym pasażu handlowym wchodziliście do jakiegoś sklepu? co mają ciekawego? ceny bajońskie?. u nas w poznaniu 6 stopni i pochmurno za to 1 listopada dał nam do wiwatu z pogodą zimno i lało!!! a uwas poprostu wakacje pełną parą!!! przyslijcie nam tu trochę słońca!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. co do ściany płaczu to luz jest w części męskiej damska jest o wiele mniejsza i zatłoczona, ze wzgl praktycznych łatwiej było fotografować część męską co do pasażu była super pharm i farba loreala 40zł kosztowała jest drożej, co do pogody nie narzekamy jest upalnie, ale pod wieczór przyjemnie się ochładza, słońce przesyłamy na fotkach

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ten targ - takie kupieckie dzielo sztuki!
    Falafele u nas bardzo popularne, w fastfoodowych menu obowiazkowe, obok pizzy, hamburgerow i kebabow...
    Chcialam zapytac czy macie jakies spostrzezenia co do kobiet, ich pozycji, ubioru, itp? Na fotografiach widac wiekszosc mezczyzn, wiec mnie to zaintrygowalo... Duzo ostatnio rozmawialismy na ten temat, m in ze znajomym z Dubaju i fajnie byloby porownac z innymi obszarami tej czesci swiata.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat tutaj falafel jest z ciecierzycą i warzywami nazywają go sandwichem do popularnych w Europie faastfoodów typu chamburger + ser, zapiekanka czy pizza bym go nie zaliczyła.
    Co do kobiet - młode żydówki są bardzo nowoczesne typowy zachód, natomiast żony ortodoksów ubierają się po staroświecku. Żadnych spodni, spódnice za kolana skromne bluzeczki bez dekoltów. W wersji bardziej odświętnej ubrane są wszystkie bardzo podobnie i przypomina to strój dziewczęcy na akademie w naszych szkołach przynajmniej kiedyś - czarne spódnice za kolana, białe bluzki z kołnierzykiem i granatowe rozpinane sweterki. Tyle nasze dotychczasowe obserwacje.

    OdpowiedzUsuń